Po leniwym poranku (w części przeznaczonym na dokończenie najpilniejszych służbowych tematów) po godzinie 13 ruszyliśmy w stronę Szczawnicy. Planów konkretnych nie było. Rozważaliśmy wejście na Palenicę, ale tylko pod warunkiem, że szlak po zeszłotygodniowych opadach nie będzie błotnisty (wjazdu wyciągiem z tak małym dzieckiem nie braliśmy nawet pod uwagę). Ostatecznie nawet nie spróbowaliśmy zdobywania Palenicy i nasz wypad do Szczawnicy ograniczyliśmy do kilkugodzinnego spaceru promenadą wzdłuż Grajcarka. Trzeba przyznać, że w porównaniu z rokiem 2009 kiedy ostatni raz byliśmy w Pieninach bardzo dużo się zmieniło i to wszystko na plus. Po spacerze, szybkich zakupach by zaopatrzyć się w niezbędne produkty (browar i inne napoje) wróciliśmy na kwaterę. Marysia znowu bardzo grzecznie się sprawowała, jazda w wózku jej nie zmęczyła.