Rano jak wstaliśmy to deszczu już nie było, ale wszystko było mokre i temperatura spadła o połowę czyli do 15 stopni. Sprawdziliśmy prognozę pogody i miało być pochmurno czyli bez widoków i z dużą szansą na burze czyli nie ma mowy o wychodzeniu w góry. Niestety ten punkt naszych planów musieliśmy skreślić i nie zobaczyliśmy ani pięknego Amphitheatre, ani wysokich na 950m wodospadów Tugela (drugie pod względem wysokości wodospady na świecie). W tej sytuacji ruszyliśmy w kierunku miejscowości Howick, w której okolicach odwiedziliśmy miejsce schwytania Nelsona Mandeli w 1962 roku. Wstęp za darmo, ale można przekazać datki wspierające to miejsce. Obejrzeliśmy bardzo ciekawą wystawę o życiu Mandeli oraz pomnik, którego forma naprawdę robi wrażenie. To 50 prętów wbitych w ziemię, które jak się na nie patrzy pod odpowiednim kątem układają się w profil Nelsona Mandeli. Drugim miejscem, które odwiedziliśmy to wodospad Howick. Wstęp za darmo. Nie jest on tak spektakularny jak wodospady Tugela, ale po wczorajszej burzy prezentował się okazale. Wodospad ogłada się z góry, ale jest również 30 minutowy tzw George Walk prowadzący do samego wodospadu. My się nie zdecydowaliśmy tylko ruszyliśmy dalej. Jeszcze sporo kilometrów przed nami.