Geoblog.pl    rataj    Podróże    USA 2012 - Floryda    Na lotnisko z przygodami
Zwiń mapę
2012
26
lis

Na lotnisko z przygodami

 
Stany Zjednoczone Ameryki
Stany Zjednoczone Ameryki, Miami
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11621 km
 
Wyjechaliśmy ze Stuart zgodnie z planem o godzinie 13. Mieliśmy dokładnie 4 godziny by oddać samochód na lotnisku. Do pokonania mieliśmy około 170 km z tego 80% po autostradzie więc pełen luz. Ponieważ w Sixt mieliśmy wykupioną opcję oddania auta z pustym bakiem to ilość zatankowanego paliwa była odpowiednia do pokonania dystansu na lotnisko. W trakcie jazdy do Miami podsumowywaliśmy minione 2 tygodnie. Jednym z tematów były poczynione zakupy. Oboje stwierdziliśmy, że jesteśmy gapy bo mogliśmy odwiedzić jeszcze jeden sklep i zrobić w nim dodatkowe zakupy. Ponieważ byliśmy już prawie pod Miami, a dochodziła dopiero 14 to stwierdziliśmy, że mamy jeszcze wystarczająco dużo czasu by wykonać dodatkowe zakupy. Szkopuł w tym, że nie wiedzieliśmy gdzie szukać sklepu marki, która nas interesowała. Z pomocą przyszedł nam Mc Donald's ze swoim Wifi free. Zjechaliśmy z autostrady i po chwili już doskonale wiedzieliśmy gdzie się kierować. Naszym celem był Sawgrass Factory Outlet. Wymagało to oczywiście zmiany trasy, ale co tam. Zamiast 40 km autostradą zrobimy 60 po mieście. Szybko zmieniliśmy ustawienia nawigacji i chwilę po 15 podjechaliśmy pod centrum handlowe. Okazało się ono tak wielkie, że mieliśmy problem ze zlokalizowaniem sklepu, który nas interesował, a ponieważ ni chcieliśmy tracić cennego czasu to zależało nam na zaparkowaniu możliwie blisko. Niestety nie znaleźliśmy żadnych wskazówek na zewnatrz i zaparkowaliśmy na chybił trafił. Mogliśmy trafić lepiej, ale mogło tez być gorzej. Po centrum handlowym prawie biegaliśmy, ale udało na się kupić to co chcieliśmy. Jak wsiadaliśmy do samochodu to była 15:50 więc na dojazd do lotniska pozostało nam 70 minut. Była to odpowiednia ilość czasu, ale nie pozostawiała już marginesu na niespodzianki, a te niestety się zdarzyły. Najpierw nawigacja zaczęła odmawiać współpracy. Potem jak już zaczęła działać to nie chciała nas wyprowadzić na autostradę 75 tylko chciała nas prowadzić przez centrum miasta. Musieliśmy sami na czuja kierować się ku autostradzie. Troszkę pobłądziliśmy, ale w końcu się udało. Niestety pojawił się kolejny problem. Przez nasze błądzenie ilość paliwa w baku mogłaby okazać się niewystarczająca na dotarcie na miejsce. Szukaliśmy stacji co wraz z dodatkowym tankowaniem znowu zajęło nam trochę czasu. W końcu jednak pojawiliśmy się na naszej autostradzie i wg nawigacji spokojnie powinniśmy zdążyć na 17. Na styk, ale zawsze. Kilometry szybko mijały, po opuszczeniu autostrady zdarzało się troszkę postać na światłach, ale ogólnie było ok. Jechaliśmy wg wskazówek nawigacji. Niestety mimo, że w nawigację wpisaliśmy adres centrum "Rent a Car" to trafiliśmy blisko lotniska, ale nie tam gdzie chcieliśmy. Ulica się zgadzała, numer też tylko nie było komu oddać samochodu, a poza tym do lotniska było trochę daleko. Była 17 godzina, do odlotu tylko 95 minut a my jeszcze musieliśmy oddać samochód. Trzeba przyznać, że troszkę nerwówki było. Zrezygnowaliśmy z nawigacji i zamiast niej skorzystaliśmy z iPada by zlokalizować się na mapie. Zawróciliśmy, skreciliśmy w prawo i już były znaki prowadzące w stronę lotniska. Od teraz poruszaliśmy się zgodnie ze znakami. Niestety trafiliśmy na korek, który na szczęście dosyć płynnie się poruszał i 2 kilometry poruszaliśmy się w tempie dosyć spokojnym. Przed lotniskiem pojawiły się już znaki kierujące na centrum "Rent a Car" i podążając za nimi o 17:10 byliśmy na stanowisku Sixt'a. Szybko oddaliśmy nasze auto i teraz już tylko szybka przechodzka z bagażami najpierw na kolejkę prowadząca do terminala, a potem już w samym terminalu do stanowiska Lufthansy. W dniu przylotu mieliśmy naprawdę spory kawałek do pokonania i teraz rownież było podobnie. Chyba nie dałoby się już znaleźć bardziej odległego stanowiska, a to wszystko z cieżkimi bagażami na plecach. Co to jednak dla nas po zeszłorocznych doświadczeniach z Toronto. Podsumowując wszystko skończyło się szczęśliwie, ale sami sobie zafundowaliśmy odrobinę emocji na koniec tych wakacji. Żartowaliśmy nawet, że to mogły być nasze najdroższe zakupy na tych wakacjach.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2012-11-27 15:50
Prawda emocje na finał stresujące ...ale udało się ! .
 
 
zwiedził 11.5% świata (23 państwa)
Zasoby: 365 wpisów365 277 komentarzy277 2348 zdjęć2348 129 plików multimedialnych129
 
Moje podróżewięcej
24.07.2021 - 06.08.2021
 
 
04.06.2019 - 14.06.2019
 
 
21.07.2018 - 29.07.2018