Geoblog.pl    rataj    Podróże    Azja 2010 - Tajlandia, Kambodża, Singapur, Malezja    Phang Nga - z wizyta u Jamesa Bonda
Zwiń mapę
2010
11
lis

Phang Nga - z wizyta u Jamesa Bonda

 
Tajlandia
Tajlandia, Phang Nga
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 14631 km
 
Po wczorajszych wieczornych zakupach zostaliśmy praktycznie bez lokalnej waluty. Od rana trwały zatem poszukiwania kantoru, który jest czynny przed 8:15. Takiego niestety w Krabi nie udało nam się znaleźć więc na zaplanowaną na dziś wycieczkę pojechaliśmy z tym co mieliśmy w portfelach. Była spora szansa, że wszystko jest już w cenie, że nie będzie żadnych niespodziewanych opłat więc zbytnio się nie stresowałiśmy. Zresztą jakby co to też byśmy sobie jakoś poradzili. Na naszą wycieczkę wyruszyliśmy spod hotelu o 8:15. Najpierw busem ponad godzinę jechaliśmy do Phang Nga by tam przesiąść się do łodzi długorufowej, którą wypłynęliśmy na zatokę. Jako główny punkt wycieczki odwiedziliśmy wyspę Kao Tapoo. Słynną z kręconego tu filmu o przygodach Jamesa Bonda: "Człowiek ze złotym pistoletem". To na tej wyspie swoją kryjówkę miał Scaramanga. Wyspa ta jest głównym celem wielu wycieczek wzruszających z Phang Nga. Dzięki temu cały czas są na niej tłumy turystów. Szanse na zrobienie zdjęcia bez turystów w tle są nikłe. Nam kilka takich zdjęć się udało zrobić. W międzynarodowym tłumie turystów sporo było Rosjan. Spotkaliśmy też Polaków i to oni odstawiali tu największą wioskę. Tak jak na poprzedniej wycieczce trafiliśmy na super ludzi z Polski to tym razem cieszyliśmy się, że ci spotkani są w innej grupie. Normalnie aż wstyd. Prosto z wyspy Jamesa Bonda popłynęliśmy na kajaki, którymi zwiedzaliśmy jaskinie Limestone. Wyposażeni w kupiony kilka dni wcześniej wodoszczelny worek do którego zapakowaliśmy aparaty, telefony czy ręcznik pewnie wskoczyliśmy do kajaków. Ponieważ kto by tam pływał kajakiem inaczej niż w stroju kąpielowym to zdjęliśmy nasze koszulki i spodenki. Była nawet chwilą zastanowienia co z nimi zrobić. Pakować je do worka czy nie? Nie trzeba, po co nam koszulki na kajaku. Rzeczy zostały więc na łodzi, a my wraz z naszym workiem i przewodnikiem popłynęliśmy w morze. Zanim dotarliśmy do jaskiń zaczęło tak lać z nieba, że po chwili byliśmy cali mokrzy. Na szczęście płynęliśmy w strojach. A jeszcze przed chwilą świeciło słońce. Na szczęście po kilku minutach deszcz zelżał na tyle, że nie przeszkadzał w pływaniu od jednej do drugiej groty/jaskini. Niemniej w pełnym słońcu z pewnością byłaby to przyjemniejsza wyprawa, ale cóż. Na pogodę wpływu nie mamy. Po godzinie pływania wróciliśmy na naszą łódź z nadzieją, że się w końcu wysuszymy i założymy nasze suche koszulki. Niestety okazało się, że nasze zostawione rzeczy są kompletnie mokre. Czekała więc nas wątpliwa przyjemność ubierania na siebie mokrych rzeczy i kontynuowania w nich naszej wycieczki. Niestety nie mieliśmy innego wyjścia. Kolejnym punktem była całkiem sporą pływająca wioska. Żyje w niej na wodzie ponad 1100 ludzi. Zjedliśmy tam obiad i pokrążyliśmy po wiosce. Za ostatnie pieniądze udało nam się kupić spodenki dla Karoliny. Nie były może szczytem mody, ale były suche. Po pływającej wiosce dobiliśmy do brzegu i dalej już busem pojechaliśmy zwiedzić pełną małp umieszczoną w jaskini świątynię Monkey Temple. Była odrobina wspinania się i otrzymaliśmy błogosławieństwo od mnicha wraz z założoną na rękę opaską na szczęście. Marcinowi mnich zawiązał ją osobiście i dał drugą dla Karoliny. Sam nie mógł jej zawiązać gdyż zgodnie z zasadami buddyzmu mnich nie może dotykać kobiety. Wizyta w świątyni była ostatnim punktem programu i prosto stąd pojechaliśmy busem do hotelu. Tuż przed 18 byliśmy na miejscu. Próbowaliśmy wymienić gdzieś dolary na tajskie baty, ale blisko hotelu wszystkie banki były już zamknięte. Została nam jedynie opcja jazdy do Tesco bo tam banki pracują do 20. Na nasze nieszczęście wieczorem deszcz znowu zaczął dosyć mocno padać i jeśli Tesco wchodziło w grę to w deszczu. To około 10km, a jazda skuterem w deszczu w deszczu do najprzyjemniejszych nie należy. Nie było jednak wyjścia i już po 10 minutach skuter stał pod hotelem. Założyliśmy nasze peleryny przeciwdeszczowe, na głowę skorupki i w drogę. W Tesco wymieniliśmy walutę, zrobiliśmy spore zakupy i znowu w deszczu jechaliśmy do hotelu. Tutaj jeszcze tylko kolacja na ulicy i koniec dnia.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (16)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 11.5% świata (23 państwa)
Zasoby: 365 wpisów365 277 komentarzy277 2348 zdjęć2348 129 plików multimedialnych129
 
Moje podróżewięcej
24.07.2021 - 06.08.2021
 
 
04.06.2019 - 14.06.2019
 
 
21.07.2018 - 29.07.2018