Wczesnym rankiem wyruszylismy z Melaki w kierunku stolicu Malezji czyli Kuala Lumpur. Podroz nie trwala dlugo bo juz po niecalych 2 godzinach wysiedlismy z autobusu. Niestety okazalo sie, ze to nie jest to miejsce gdzie spodziewalismy sie dojechac. Glowny terminal autobusowy jest w przebudowie i musielismy dodatkowo podjechac jakies 15km lokalnym autobusem. Okolo 12 dotarlismy w okolice Chinatown gdzieplanowalismy szukac hotelu. Dopadl nas bardzo pomocny Malezyjczyk i pomogl w znalezieniu hotelu. Pewnie byl naganiaczem jak to zazwyczaj w takiej sytuacji. Niemniej ten byl na tyle mily, ze dostalismy od niego garsc dobrych rad, pokazal nam gdzie sa najwazniejsze przystanki, gdzie jakie atrakcje itd itd. Tak dlugo chodzil za nami, ze zaczelismy sie obawiac, ze zechce z nami zwiedzac Kuala Lumpur. Na szczescie w pewnym momencie pozegnal sie z nami i sobie w koncu poszedl :) Ruszylismy wiec na poczatku w strone jaskinii Batu Caves, a jest to jakies 15 km od Kuala Lumpur. Jaskinia jest takiej wielkosci, ze pomiescilaby w srodku krakowska Bazylike Mariacka. Aby wejsc do jaskinii trzeba bylo pokonac 272 strome schody, uwazajac przy okazji na liczne w tym miejscu malpy, ktore atakuja nierozsadnych turystow niosacych na wierzchu cos co malpy moga schrupac. Sama jaskinia poza wielkoscia nie zrobila na nas jakiegos szczegolnego wrazenia. Po powrocie do Kuala Lumpur zwiedzanie kontynuowalismy na placu Merdaka, gdzie z kazdej strony mozna bylo podziwiac ciekawe budynki i nie tylko. Udalo nam sie tez odwiedzic Central Market oraz pochodzic troche po uliczkach Chonatown. Na wieczor zostawilismy sobie Pertonas Tower, bo jak sami widzicie na zdjeciach ich nocny widok robi wrazenie. Teraz juz mamy prawie pierwsza w nocy i zaraz idziemy spac bo jutro o 6 musimy juz byc na nogach. Znowu sie nie wyspimy, ale to juz w sumie norma na tym wyjezdzie. Szkoda nam czasu na spanie. Odpoczywac bedziemy na plazach w Tajlandii.