Okolo 11 lokalnego czasu wyladowalismy w Singapurze. Odrazu poczulismy sie jak w domu. To jednak najbardziej europejskie miasto z wszystkich w Azji. Metro funkcjonuje chyba nawet lepiej niz w Paryzu. Po szybkim znalezieniu hotelu, najdrozszego jak do tej pory ruszamy na miasto. Jest 14 kiedy wsiadamy do metra. Na poczatek udajemy sie w okolice Marina Bay, czyli najbardziej turystycznej i biznesowej czesci Singapuru. Zaraz po wyjsciu ze stacji metra naszym oczom ukazuja sie siegajace nieba biurowce o przeroznych ksztaltach. Wspaniala promenada spacerujemy w kierunku Merlina, czyli pol lwa pol ryby - symbolu Singapuru. Krazymy od jednej atrakcji do nastepnej. Podziwiamy wspaniala Marina Bay Sands, Singapore Flyer, katerdre sw Andrzeja. Krazymy ulicami, na ktorych odbywaja sie wyscigi F1. Robi sie ciemno, a my nadal spacerujemy uliczkami Singapuru. Odwiedzamy Orchard Road, czyli zakupowa czesc Singapuru. Nie kupujemy nic wielkiego, ale probujemy kolejnych egzotycznych owocow. Posilenii owocami wracamy nad Marina Bay i udajemy sie na najwiekszy na swiecie diabelski mlyn, z ktorego podziwiamy panorame miasta noca. Jest juz po 22, ale jeszcze jedziemy metrem w kierunku Chinatown. Zauroczeni krazymy wsrod zamykanych juz powoli targowych stoisk. Glodni decydujemy sie na chinska zupke z krewetkami. Bardzo nam smakowala. Posilenii udajemy sie w kierunku metra i tu zong. Okazuje sie ze metro juz przestalo jezdzic bo wlasnie minela 24. Coz bylo robic, szukamy innego srodka transportu. Trafia sie ostatni autobus, ktory podwozi nas kawalek i ostatni kilometr pokonujemy pieszo. Grubo po pierwszej ladujemy zmeczenii w hotelu. Dopiero tutaj zdajemy sobie sprawe, ze minelo juz prawie 12 godzin od naszego wyjscia. Prawie poltora etatu ;)
Jako ciekawostke dodamy, ze tego dnia nasza roznica czasowa pomiedzy nami a Polska wzrosla z 5 do 7 godzin. My zmienilismy strefe czasowa i o jedna godzine przesunelismy wskazowki do przodu. Wy zmieniliscie czas letni na zimowy i cofneliscie wskazowki o godzine.