Ostatnie chwile w Bangkoku spedzilismy na Khao San Road. Troche potestowalismy nowych potraw. Pasikoniki smakuja tak troche jak chipsy o smaku maggi, inne owady zreszta podobnie :) Z kolei mleczko kokosowe ma malo wspolnego z naszym wyobrazeniem kokosa jaki znamy z bounty. Nasze testy szybko sie skonczyly bo musielismy chowac sie przed ogromna ulewa. Nie trwala dlugo, ale byla bardzo intensywna. Zreszta nawet widac to na zdjeciach. Przypadkowo trafilismy na uliczna imprezke gdzie DJ zapodawal naprawde rewelacyjne sety. Gdyby nie ten deszcz i fakt, ze wczesnie rano wyjezdzalismy to z pewnoscia zostalibysmy na dluzej. Jak widac innym deszcz nie przeszkadzal w zabawie. Stawali nawet na rekach by sie dobrze bawic. naprawde niezli byli.