Podroz znowu umilaly nam te same przyjemnosci co poprzednio, ale po ponad 20 godzinach podrozy czlowiek juz bardziej marzy o wannie wody niz szklence najlepszego nawet napoju. W Bangkoku jestesmy okolo 19 i znowu sciana goraca co nas oczywiscie nie martwi. Autobusem szybko jedziemy na Khaosan Road gdzie szybko znajdujemy hotel i ruszamy jeszcze wieczorem na miasto. Pierwszy kontakt z tajska kuchnia to nalesniki z bananem. Tak dobre ze mozna sie tylko tym zywic. Rezerwujemy tez juz bilety na jutro na nocny autobus do Chiang Mai. Potem wypijamy jeszcze po anansowym shake'u i padnieci wracamy do hotelu.