Czas po zejściu ze szlaku zaczęliśmy od przeprowadzki Janka i Grzegorza ze swojego do naszego 4 osobowego. Było to konieczne z uwagi na konieczność przedłużenia noclegu w Puerto Natales z uwag na zamknięcie szlaku „Torres del Paine”. Jeszcze pewnie nie raz będzie taka potrzeba. W międzyczasie udało się zmienić termin rejsu katamaranem do Camp Frei (koszt 5000 CLO). Po takim wstępie podzieliliśmy się na grupy i każdy sam organizował swój popołudniowy czas. Ja z Mikołajem skorzystaliśmy z nich oferty hostelowej restauracji w zakresie napojów piwnych, a wstępnie wybraliśmy się na lokalnego hot-doga czyli complete. Zależało nam na spróbowaniu chilijskiej wersji tej popularnej przekąski. Zdecydowaliśmy się na opcję z parówką, awokado i kiszoną kapustą (3500 CLP). Potem jeszcze zależnie od potrzeb zrobiliśmy zakupy i na koniec dnia wszyscy oddaliśmy się różnym dyskusjom (od zatopienia Bismarcka po inwestycje Jana Kulczyka). Po 22 prawie wszyscy poszli spać Ps. ja jeszcze pisze.