Po dwóch dniach siedzenia w pensjonacie wybraliśmy się trochę pozwiedzać. Wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy w stronę granicy z Bośnią i Hercegowiną. Po drodze w okolicach miejscowości Baska Voda zrobiliśmy krótki postój na punkcie widokowym by móc podziwiać wspaniały widok na góry i Adriatyk. Po około godzinnej jeździe najpierw Jadranką wzdłuż Adriatyku, potem tunelem Sveti Ilija (darmowy), a następnie krętymi drogami przez góry w stronę miejscowości Imotski. Słynie ona z niezwykłych jezior, cudownej przyrody i pięknych widoków. Naszym celem były przede wszystkim dwa jeziora krasowe – Crveno jezero i Modro jezero (Czerwone i Błękitne). Bliżej miasta znajduje się Błękitne i to w jego stronę się kierowaliśmy. Tuż obok wejścia znajduje się niewielki parking na około 30-40 aut, który był w 100% zapełniony jak my przyjechaliśmy. Ponieważ dojazd był uliczką jednokierunkową to musieliśmy jechać w stronę centrum miasta jednocześnie rozglądając się za jakimś miejscem do zaparkowania. Na szczęście całkiem blisko udało się znaleźć miejsce na postój i już po chwili byliśmy przy wejściu na szlak w kierunku Jeziora Błękitnego. Wstęp na szlak jest płatny i kosztuje 30kun/osobę, a w ramach opłaty jest pakiet w postaci: Jezioro Błękitne, Jezioro Czerwone i Twierdza Topana. Szybko kupiliśmy bilety (tylko gotówka), przeanalizowaliśmy grafikę przy wejściu dzięki czemu mogliśmy oszacować, że do lustra wody będziemy mieli jakieś 120m w dół i serpentyną alejek, przy których widać było kilka tarasów widokowych ruszyliśmy w dół. Po około godzinie marszu z przerwami na robienie zdjęć i uzupełnianie płynów dotarliśmy do brzegów jeziora. Oczywiście Marysia w swoim stylu jak było łatwo, bo trasa szła alejką to nie chciała iść i trzeba było ją nosić, za to jak alejki się skończyły i zejście było typowo górskie ze skakaniem po kamieniach to wtedy bardzo chciała już iść o własnych nogach. W dół nie było o tym mowy, ale w drodze powrotnej z odpowiednią asekuracją szła już o własnych nogach. Wracając do samego jeziora to jest w nim dozwolona kąpiel i sporo ludzi się decydowało. My z założenia nie mieliśmy takiego zamiaru, by nie niszczyć tak wspaniałej przyrody (wystarczająco nas kiedyś zirytował widok kąpiących się w Morskim Oku). Sporą ciekawostką dotyczącą jeziora jest to, że bywają lata gdy wysycha ono całkowicie i wtedy lokalna społeczność na dnie jeziora wytycza boisko do gry w piłkę nożną by rozegrać tradycyjny już mecz miedzy dwiema lokalnymi drużynami. Ostatni taki mecz udało się rozegrać w roku 2017. Po chwili odpoczynku nad brzegiem ruszyliśmy w drogę powrotną, która bez postojów w punktach widokowych minęła nam zdecydowanie szybciej niż schodzenie w dół. Po drodze było odejście w kierunku Twierdzy Topana, ale my sobie ją odpuściliśmy bo z Marysią by to było męczące. Na górze była chwila przerwy na lody i zabawy Marysi na placu zabaw, Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy do samochodu by podjechać na punkt widokowy nad Czerwonym Jeziorem. Nie ma tam wielkich możliwości zaparkowania samochodu, ale też nie ma tłumów. Jezioro Czerwone możemy obserwować tylko z punktu widokowego przy drodze, nie prowadzi do niego żadna ścieżka. W tafli jeziora odbijają się czerwone ściany wznoszących się wysoko, wysoko ponad lustro wody skał. Stąd zapewne wzięła się nazwa. Jezioro to powstało na skutek wypełnienia przez wodę około 530-metrowego krateru. Głębokość samego jeziora zależnie od pory roku waha się między 230m, a 320 m. Czyni to je najgłębszym jeziorem w Chorwacji, a jednocześnie jednym z najgłębszych jezior krasowych na świecie. Po zrobieniu pamiątkowych zdjęć, nacieszeniu się widokiem przyszedł czas na powrót. Po drodze zahaczyliśmy jeszcze o Makarską gdzie zjedliśmy po pysznej pizzy w naszej ulubionej pizzerii. Najedzeni po około 30 minutach jazdy wróciliśmy do naszego pensjonatu.