W okolice tego rekreacyjnego terenu dojechaliśmy około godziny 11. Niestety na dojeździe była ogromna kolejka, w której swoje musieliśmy odstać. Przypuszczamy, że to wszystko z uwagi na niedzielę i bardzo ładną pogodę. Wszyscy wybrali się nad wodę na piknik. Czas uatrakcyjniali nam lokalsi próbujący sprzedać nam różne drobiazgi. Od gazet, okularów, poprzez kapelusze, koła ratunkowe, maskotki, pamiątki, torby, torebki, a kończąc na największym hicie czyli trójwymiarowym obrazie Ferrari w złotej ramce. Po półgodzinnym staniu w korku udało się pokonać tamę Hartbeespoort i ruszyliśmy dalej nad zalew. Niestety wjeżdżając widzieliśmy, że korki w powrotną stronę są podobne. W związku z tym musieliśmy niestety zrezygnować z planowanego posiłku i ograniczyć się do pooglądania widoków oraz zrobienia kilku zdjęć. Po 45 minutach ruszyliśmy w podróż powrotną. Po kolejnych minutach w korku spędzonych na opędzaniu się od natrętnych sprzedawców oraz po pokonaniu tamy zatrzymaliśmy się na pierwszym dostępnym parkingu i piechotą udaliśmy się na tamę. Tutaj widoki były zdecydowanie lepsze i nie żałujemy tego postoju. Prosto stąd ruszyliśmy w stronę kolejnej zaplanowanej na ten dzień atrakcji.