Pierwszy postój mieliśmy po pokonaniu zaledwie kilkunastu kilometrów. Zatrzymaliśmy się w miejscowości Sucha (Czocha) by obejrzeć Zamek Czocha. Nie zdecydowaliśmy się na podziwianie komnat tylko ograniczyliśmy się zwiedzenia dziecińców zamkowych (3 zł od osoby dorosłej). Kilkadziesiąt minut później oraz kilkaset metrów dalej zrobiliśmy kolejny postój. Tym razem wiązał się on z naszym kolejnym celem, którym była zapora wodna na Kwisie a precyzyjnej mówiąc Zapora Leśniańska oraz powstałe dzięki niej Jezioro Leśniańskie. Tama wybudowana na początku 20 wieku zrobiła na nas spore wrażenie, a najlepiej oglądało się ją z góry z restauracji tuż obok zapory lub od spodu po zejściu ponad stoma stopniami w dół. Nie było to co prawda dozwolone dla turystów o czym informowała tabliczka stojąca na szczycie schodów, ale my mimo wszystko zaryzykowaliśmy i połowicznie zeszliśmy w dół. Połowicznie czyli tylko połowa naszej dwuosobowej wycieczki zdecydowała się zejść. Zresztą schodzenie nie było trudne, gorzej było z wchodzeniem. Na tych schodach naprawdę można było zejść. Nie tylko w dół, ale również z tego świata. Chcąc jak najszybciej opuścić zakazane miejsce, zaczął się podbieg w górę. Żwawo i naprawdę szybko z pokonywaniem dwóch stopni w jednym kroku. Niestety mniej więcej w połowie drogi tak jakby skończył się prąd i konieczna okazała się przerwa, W tej sytuacji reszta schodów pokonana została znacznie spokojniej. Po obejrzeniu zapory oraz widoków na jezioro, a do tego po ekstremalnych wyczynach na schodach nie pozostało nic innego jak wsiąść w samochód i ruszyć w drogę powrotną do Poznania.