Dzięki temu, że zrezygnowaliśmy z plaży mieliśmy sporo czasu na przygotowania do wyjazdu z Baracoa. Zaopatrzyliśmy się w napoje na wyjazd, zjedliśmy obiad w postaci małych pizz na ulicy w centrum (5 peso za sztukę). Niestety nie udało się załatwić biletów i pozostało nam je załatwiać na dworcu autobusowym tuż przed wyjazdem. Przy okazji kupowania napojów zdążyła się nam dziwna sytuacja. Płacąc w sklepie banknotem 20 CUC sprzedawczyni poprosiła nas o paszport i spisała na specjalnym formularzu numer paszportu, dane kupującego oraz numer banknotu. Ciekawe czy to była standardowa procedura czy po prostu wyglądaliśmy podejrzanie. Po zakupach wróciliśmy do casy spakować się, rozliczyć z gospodarzami i pożegnać z sąsiadami. O 13:15 korzystając z Bici Taxi w cenie 2 CUC wyruszyliśmy na dworzec. Tam czekał już na nas pracownik infotur i pomógł nam kupić bilety do Santiago de Cuba. Udało się i z listy rezerwowej zostaliśmy wpisani na listę pasażerów. Nie bardzo rozumiemy dlaczego w ogóle byliśmy na liście rezerwowej bo autobus nie był zapełniony nawet w 50%. Pracownik infotur sprzedał nam od razu bilety na odcinek Santiago - Trynidad. Zostaliśmy zapewnieni, że w przypadku opóźnienia jednego autobusu kolejny będzie czekał. Uspokojeni kilka minut po 14 zapakowaliśmy się do autobusu i ruszyliśmy w drogę. Zaraz po ruszeniu w trasę nasz spokój został odrobinę zmącony. Dziewczyna siedząca obok nas również miała bilet opłacony w infotur, tylko na trasie Baracoa - Santiago. Niestety w autobusie jej tego nie chcieli uwzględnić musiała zapłacić ponownie. Niby mówili jej, że jak pójdzie z tym do infotur to jej zwrócą pieniądze, ale kto to wie. Obawialiśmy się czy u nas nie będzie podobnie. Wiedzieliśmy, że przekonamy się o tym w Santiago i nie rozmyślaliśmy o tym za dużo. Za oknem znowu były piękne widoki i to na nich się skupiliśmy. Tradycyjnie mieliśmy po drodze postoje gdzie lokalsi próbowali sprzedać rożne towary. My skusiliśmy się na wielką kiść mandarynek (ponad 1 kg) w cenie 0.25 CUC. Po drodze było jeszcze kilka postojów m.in. podwoziliśmy małe dziewczynki. Jadąc podziwialiśmy widoki za oknami, a z ciekawostek to warto wspomnieć o płotach, którymi Kubańczycy grodzą pola. Nie dość, że zrobione były z drutu kolczastego to jeszcze sztachety miały wykonane z kaktusa. Taki płot naprawdę ciężko pokonać.