Znowu bardzo szybko zaczęliśmy dzień. Tuż przed ósmą ruszaliśmy już w miasto. Na początek zwiedziliśmy cmentarz Cementario de Colon oraz ponownie Plac Rewolucji. Stąd bardzo szybko przenieśliśmy się w okolicę Capitolio gdzie ugasiliśmy pragnienie pysznym sokiem z ananasa, a następnie przeszliśmy całą aleję Prado gdzie mieliśmy okazję zobaczyć na własne oczy jak działa giełda nieruchomości na Kubie oraz podziwiać sesję zdjęciową młodej Kubanki. To taki kubański zwyczaj symbolizujący przejście dziewczyny w dorosłość. Kiedy dotarliśmy do Malecon i zabieraliśmy się za robienie zdjęć twierdzy El Morro wyczerpała się bateria w aparacie. Wszystko przez to, że najzwyczajniej w świecie zapomnieliśmy jej podładować w nocy. Na szczęście mieliśmy przy sobie ładowarkę i z pomysłem podładowania baterii udaliśmy się do klubu, w którym wczoraj popijaliśmy mohito wspólnie z parą Kubańczyków. Obsługa baru okazała się bardzo pomocna, nawet specjalnie poszukali przejściówki gniazdka europejskiego na system amerykański/kubański. W czasie kiedy bateria odzyskiwała siły my popijaliśmy pyszne mohito. Nie wszystkim udało się jednak dopić je do końca. Połowa wycieczki zrobiła dokładnie tak jak w słynnym powiedzeniu o tym, że pół drinka się wypija, drugą połowę rozlewa, a od stołu wstaje pijanym. Po takiej akcji, po 45 minutach bateria troszkę odżyła, ale połowa wycieczki się zepsuła. Ludzie naprawdę nie mają pojęcia jakie siły drzemią w połączeniu mohito i kubańskiego słońca. Spacerując wzdłuż brzegu Zatoki Hawańskiej dotarliśmy w okolice Plaza de Armas, skąd ruszyliśmy w kierunku hawańskiego dworca kolejowego. Opuściliśmy część turystyczną Hawany i szliśmy mijając rozwalające się budynki. Momentami, aż się człowiek zastanawiał jakim cudem one jeszcze stoją. Na jednej z uliczek trafiliśmy na grupkę bawiących się dzieciaków w wieku przedszkolnym. Karolina chciała zrobić sobie z nimi zdjęcie, maluchy nie miały nic przeciwko temu. Wszystkie rzuciły zabawę i ochoczo podbiegały, były przy tym bardzo dziecięco szczere, nie robiły tego by coś w zamian dostać. Właśnie z uwagi na to dostały od nas mentosy. Był tylko jeden problem, dzieci nie chciały się podzielić między sobą mentosami. By uniknąć kłótni między maluchami Karolina musiała interweniować i sprawiedliwie podzielić mentosy. Tuż obok dworca trafiliśmy na bardzo duży targ pamiątek, potem odwiedziliśmy budynek dworca i powoli wróciliśmy do ładniejszej, tej turystycznej części Hawany. Posileni pyszną bułką z szynką i serem wsiedliśmy w taksówkę i wróciliśmy na kwaterę pakować się do wyjazdu.