W trakcie tej trasy mieliśmy okazję przekonać się odrobinę jak wygląda kubańska rzeczywistość. Zaledwie kilkanaście kilometrów za Viñales nasz kierowca zatrzymał się na poboczu przy uszkodzonej ciężarówce Kamaz. Zaraz w ruch poszły kawałek gumowej rurki i kanister. Po chwili cześć paliwa z państwowego Kamaza wylądowała w baku prywatnego Chevroleta. Tym sposobem odkryliśmy tajemnicę niskiej ceny za przejazd taxi na prawie 200km trasie z Viñales do Hawana. Trochę byliśmy zaskoczeni, że Chevrolet z lat 50 miał silnik diesla, ale jak się później okazało pod maską nie ma już oryginału tylko silnik Toyoty. To nie był ostatni postój na trasie. Na chwilę zatrzymaliśmy się w Pinar del Rio u mamy naszego kierowcy. Znowu było przelewanie paliwa z baku do baku, a my mieliśmy okazję zobaczyć zdecydowanie nieturystyczną Kubę. Pani była bardzo miła, poczęstowała nas owocami i bardzo bardzo żałujemy, że bariera językowa nie pozwoliła nam porozmawiać. Warunki w jakich ona mieszkała można porównać jedynie do najgorszych slamsów w Polsce, a tak żyje tutaj zdecydowana większość społeczeństwa. Po tej wizycie szybko wskoczyliśmy na autostradę i pozostało nam już tylko 134km do Hawany. Jeśli myślicie, że to już był koniec atrakcji to się mylicie. Jazda autostradą kubańską zdecydowanie różni się od jazdy autostradą europejską. W Europie nie spotka się tłumów autostopowiczów, bryczki konnej, traktora z 3 przyczepami, woza ciągniętego przez woły, przychodzącej przez drogę krowy czy stada kóz zajmującego jeden z dwóch pasów. Na porządku dziennym są też wiadukty nad autostradą, do których nie dochodzi żadna droga. Zauważyliśmy, że na kubańskich drogach co jakiś czas są punkty kontroli prędkości. Są to dobrze oznaczone, specjalnie do tego zbudowane budki przy drodze, policjanci nie chowają się w krzakach, a kontrola odbywa się wzrokowo, tak na oko, bez użycia radarów. Nasz kierowca, który codziennie wozi turystów tą trasą doskonale wiedział, w którym miejscu musi zwolnić. Podobnie jak doskonale wiedział, kiedy jechać prawym, a kiedy lewym pasem by omijać największe dziury w jezdni. Kilka minut po 16 dotarliśmy pod naszą casa particulare. Koszt powrotnej podróży zamknął się w kwocie 35 CUC.