Miejsca w samolocie nie były najciekawsze bo siedzieliśmy w środkowym rzędzie w środku. Zatem nikt nie siedział przy korytarzu. Wydawało się, że będzie ciężko wytrzymać 11 godzinny lot, ale o dziwo nie było źle. Nawet było sporo miejsca na nogi, do tego zmęczenie z dnia poprzedniego pomogło nam w znacznej części przespać lot. W Varadero lądowaliśmy punktualnie czyli kilka minut po 18. Kuba przywitała nas temperaturą 26 stopni czyli bardzo sympatycznie. O dziwo bardzo sprawnie poszła nam odprawa. Szybko wyszliśmy z samolotu by nie stać potem w kolejce z wszystkimi pasażerami samolotu. Na szczęście nasze obawy okazały się niepotrzebne, wszystkie okienka po stronie kubańskiej były czynne i po kilku minutach wyszliśmy z lotniska. Tutaj zlokalizowaliśmy Macieja, który miał nas odebrać z lotniska, wymieniliśmy jeszcze trochę euro na CUC (1.29) i ruszyliśmy w drogę do Hawany. Niestety planowany Chevrolet rocznik 54 się zepsuł i zamiast tego do Hawany dotarliśmy Seatem Ibiza rocznik 2012.