Kłodzko podobnie jak Złoty Stok przywitało nas doskonałą pogodą. Naszym głównym celem była Twierdza Kłodzko. Góruje ona nad całym miastem więc bez trudu można do niej trafić. Zostawiliśmy samochód w okolicach rynku i skierowaliśmy się w stronę Twierdzy. Zwiedzanie podzielone jest na dwie części, to co na górze czyli Twierdza i to co na dole czyli podziemne labirynty lub mówiąc bardziej precyzyjnie chodniki minerskie (18 zł za obie atrakcje lub 12 zł za każdą z nich osobno). My zaczęliśmy od góry i przez godzinę chodziliśmy po twierdzy słuchając historii opowiadanych przez przewodnika. Twierdza przez większość czasu była siedzibą pruskiego wojska, a według opowieści przewodnika pruscy żołnierze wcale nie mieli tu łatwo. Rygor był ogromny, a kary okrutne. Słuchając o emeryturze żołnierskiej czy zapewnionej służbie zdrowia przestaje się narzekać na ZUS czy NFZ. My jednak wolimy narzekać na nasze instytucje niż być częścią załogi stacjonującej w twierdzy. Godzina szybko minęła i mijając czołg będący pamiątką po kręconym tu odcinku "Czterech pancernych i psa" wróciliśmy na dziedziniec, z którego zaczynaliśmy zwiedzanie. Z tego samego miejsca wyruszało się zwiedzać podziemia. Karolina została na górze, a po ziemię schodził tylko Marcin. Zwiedzanie podziemnej części polegało na spacerowaniu podziemnymi korytarzami, a dokładnie mówiąc chodnikami minerskimi. Celem tych chodników była walka z wrogiem spod poziomu gruntu. Jak najeźdźca ustawił swoje armaty nad takim chodnikiem to podkładało się pod nią materiały wybuchowe i armata przestawała być straszna. Ponieważ takich korytarzy dookoła twierdzy jest około 40 km to ten sposób obrony był całkiem dobrym pomysłem. W ramach zwiedzania pod ziemią pokonuje się około kilometra. Korytarze w najwyższym miejscu miały około 170 cm, bywały jednak odcinki o wysokości około 150 cm, a w ekstremalnej sytuacji do pokonania było 20 metrów w korytarzu o wymiarach 70x90 cm. Godzina spędzona pod ziemią była bardzo emocjonująca, korytarze co chwilę skręcały to w prawo to w lewo, raz w górę, raz w dół. Po kilku takich zakrętach człowiek tracił orientacje i miało się wrażenie, że chodzimy w kółko. Nie pomagało w tym to, że momentami gasło światło, a wtedy to już wcale nie było wiadomo w jakim kierunku się poruszamy. Trasa zwiedzania była jednak tak ustalona, że po godzinie dotarliśmy do wyjścia z tego podziemnego labiryntu i tym sposobem zakończyło się zwiedzanie Twierdzy Kłodzko. Zanim opuściliśmy to miłe miasto wybraliśmy się jeszcze na krótki spacer po centrum. Spod Twierdzy skierowaliśmy się w kierunku Rynku gdzie podziwialiśmy kłodzki Ratusz, a idąc dalej dotarliśmy do gotyckiego mostu na Młynówce, który swoim stylem przypomina trochę most Karola w Pradze. Spacer zakończyliśmy na parkingu gdzie wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy dalej. Było już po 17:30 więc nasze zwiedzanie jak na ten dzień się zakończyło.