Tym razem pobudka była bardzo wcześnie bo już o godzinie szóstej. Wszystko dlatego, że dziś wieczorem musieliśmy dotrzeć do Las Vegas na nasz samolot na wschodnie wybrzeże. W związku z tym nie mieliśmy nieograniczonego czasu na zwiedzanie Bryce Canyon. Aby dodatkowo nie tracić czasu na śniadanie wybraliśmy się na nie do pobliskiego McDonalds. Nie spodziewaliśmy się wielkiego ruchu, w końcu wczesna godzina, a do tego sobota. Spore było nasze zdziwienie gdy musieliśmy stać w kolejce. Na własne oczy przekonaliśmy się, że Amerykanie są uzależnieni od fast food-ów. Co za porażka. Kolejną porażką było nasze zamówienie. My zamówiliśmy między innymi dwie duże herbaty, specjalnie podkreśliliśmy, że chcemy gorące herbaty i dostaliśmy Ice Tea. Szybko zareagowaliśmy i po chwili mieliśmy dwie duże gorące herbaty. Zaraz za nami Kamila zamawiała sandwich'a i dużą gorącą herbatę. "Zgodnie" z zamówieniem dostała biscuit'a i małą gorącą herbatę. Zresztą dzień wcześniej w tym samym Mc'u też było ciekawie, bo zamawiając kanapkę i dwa lody dostaliśmy to co zamówiliśmy, ale na rachunku lodów była tylko jedna sztuka, druga okazała się otrzymana w "promocji". Po prostu lokal pełen niespodzianek. Posileni w ten sposób ruszyliśmy w stronę Bryce Canyon. Nasze spotkanie z Bryce rozpoczęliśmy od regionu zwanego Bryce Amphitheater, a konkretnie od punktu widokowego Sunset Point skąd szlakiem Navajo Loop wyruszyliśmy w dół kanionu, a następnie poprzez Queens Garden wspięliśmy się na górę do Sunrise Point. Cała trasa miała 3 km długości i praktycznie non stop zatrzymywaliśmy się by zrobić piękne zdjęcia. Wspaniale wyglądało miejsce zwane Wall Street gdzie ścieżka biegła między wysokimi pionowymi ścianami czerwonych skał kanionu, a do tego w sąsiedztwie podziwialiśmy wysokie samotne drzewa walczące o dostęp do światła z wysokimi skałami. Prosto z Wall Street szlak skręcał w lewo w część zwaną Bryce Creek, która również była bardzo spektakularna i godna wielu ująć. Po opuszczeniu szlaku mieliśmy okazje podziwiać widoki z Sunrise Point, a następnie pojechaliśmy jeszcze na punkty Inspiration, Bryce i Rainbow. Żaden jednak z tych punktów nie wywarł na nas takiego wrażenia jak widoki ze szlaku pomiędzy Sunset i Sunrice. O godzinie 14:30 wyruszyliśmy w drogę powrotną do Las Vegas. Po drodze udało nam się zjeść porządny obiad (pierwszy na naszej trasie po USA), w formie bufetu w restauracji tuż za bramą parku. Po obiedzie wsiedliśmy w samochód by około 20:00 dotrzeć do Las Vegas, którego światła były już doskonale widoczne z odległości ponad 40 kilometrów. Kamila z Arturem zostawali jeszcze na jedna noc w Vegas, więc skorzystaliśmy z możliwości kąpieli i odświeżeni po spakowaniu pojechaliśmy na lotnisko.