Pobudka o 3:30 nie była lekka, ale jak się chce dużo zobaczyć to zaciska się zęby i nie marudzi. Uszykowanie się do wyjazdu zajęło nam godzinę i około 4:30 wyruszyliśmy w ponad 450 km trasę. W Vegas było jeszcze ciemno, a termometr pokazywał 29 stopni. Jadąc w stronę kanionu dziewczyny odsypiały zarwaną noc i nie miały okazji podziwiać wschodu słońca nad Arizoną. W trakcie jazdy przez pustynię temperatura zmieniała się jak w kalejdoskopie. Od 29 stopni w Vegas, do 10 na pustyni by ponownie rosnąć w miarę zbliżania się do kanionu, oraz unoszenia się słońca nad horyzontem. Gdy przed 9 dotarliśmy do parku narodowego Wielkiego Kanionu termometr pokazywał już 22 stopnie. Jako pierwsze musiało być śniadanie by każdy miał siły na dzisiejsze chodzenie po parku. Przy okazji nanieśliśmy na mapę plan zwiedzania i po chwili ruszyliśmy w drogę. Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze w parkowym markecie by uzupełnić nasze wyposażenie o nakrycia głowy, co jest niezbędne przy takim słońcu. Naszą przygodę z Wielkim Kanionem rozpoczęliśmy od punktu widokowego Pipe Creek Vista, z którego piechotą udaliśmy się do South Kaibab Trailhead skąd wybraliśmy się na krótką bo 1.5 godzinną wyprawę w głąb kanionu. Dotarliśmy do punktu zwanego Ooh Aah. Widoki z tego miejsca naprawdę wprawiały w zachwyt i żal było wracać na krawędź kanionu. Chciałoby się zejść do samej rzeki Kolorado. Niestety ograniczone możliwości czasowe i inne plany uniemożliwiały nam pokonanie takiej trasy. Po wspięciu się na krawędź kanionu autobusem parkowym pojechaliśmy do punktu Yaki, który okazał się najciekawszym jak do tej pory. Kolejną odsłonę kanionu oglądaliśmy z punktu Yawapai. Trzeba przyznać, że bardzo ciekawy. Kolejne punkty, które odwiedziliśmy to położone bardzo blisko siebie Powell i Hopi. Te punkty zdecydowanie wskoczyły na pierwsze miejsce naszego rankingu. Nie uległ on zmianie również po odwiedzeniu Mohave. Na koniec dnia, na zachód słońca pojechaliśmy do punktów położonych na wschód w okolicach Desert View. Ponieważ do zachodu było jeszcze trochę czasu to zdążyliśmy jeszcze zatrzymać się w punktach Lipam, Navajo i Desert View. Za najlepszy na zachód słońca uznaliśmy Lipam i tam też obserwowaliśmy jak słońce znika za horyzontem. Kilka minut po 19 wyruszyliśmy i tuż po 21 byliśmy już w hotelu w Page.