Rejs miał charakter wycieczkowy więc po drodze podpływaliśmy pod fiordy by lepiej je podziwiać, widzieliśmy siedliska nurzyków polarnych. Za każdym razem kilka słów o wszystkich mijanych podczas rejsu atrakcjach opowiadała przewodniczka Natalia - Rosjanka, która doskonale pasuje do rosyjskiej osady Pyramiden. Około 12 wpłynęliśmy do zatoki Petunia i doskonale było już widać górę z wierzchołkiem w kształcie piramidy oraz rosyjską osadę Pyramiden, która nazwę wzięła od kształtu góry obok której powstała. Właśnie wtedy zostaliśmy zaproszeni na główny pokład gdzie dla wszystkich serwowany był bardzo pyszny obiad (łosoś, żeberka). Jedzenie tego obiadu na górnym pokładzie z widokiem na fiordy i liczne lodowce było niesamowitym doświadczeniem. Na końcu zatoki wrażenie robił ogromny schodzący do oceanu lodowiec Nordenskjold (Nordenskjoldbren) i właśnie w jego kierunku najpierw popłynęliśmy. Im bliżej byliśmy lodowca tym chłodniej się robiło i coraz więcej fragmentów lodu pływało w wodzie. Zatrzymaliśmy się na kilkanaście minut pod lodowcem by móc nacieszyć się widokami oraz by napić się whisky z lodem z lodowca, a więc z lodem, którego wiek szacuje się na 3000 lat. Płynąc dalej w kierunku portu Pyramiden spotkaliśmy jeszcze fokę, która wygrzewała się w słońcu na krze lodowej. Po dotarciu do Pyramiden wypakowaliśmy ze statku i zostawiliśmy nasze bagaże, które potem pontonem popłynęły do stacji UAM. Przewodniczka Natalia zebrała większość turystów na oprowadzanie po górniczej osadzie Pyramiden. My jednak w programie mieliśmy samodzielne zwiedzanie Pyramiden w innym terminie (możliwe, że z mniejszą ilością rosyjskiej propagandy). W związku z tym zaraz po przybyciu do portu odłączyliśmy się od reszty grupy i piechotą wzdłuż brzegu udaliśmy się do bazy UAM. Do celu po pokonaniu 4.8 km dotarliśmy około 16. Na miejscu otrzymaliśmy instrukcje co do zasad korzystania z ubikacji oraz sporo innych niezbędnych do życia tutaj informacji. Ustalone zostały terminy dyżurów w kuchni i na szybko pierwsi dyżurni czyli Mikołaj z Grzegorzem przygotowali spaghetti bolognese na kolację. Resztę dnia spędziliśmy na stacji ciesząc się wspaniałą, ale nietypową na tę szerokość geograficzną pogodą (16 stopni i słońce).