Przez zmianę naszych planów związaną z nienajlepszą pogodą na naszej trasie pojawił się Durban. Na szybko zrobiliśmy rozpoznanie i postanowiliśmy odwiedzić wybrzeże potocznie zwane Golden Mile oraz rozważaliśmy odwiedzenie znajdującego się tuż obok uShaka Marine World czyli jednego z akwariów sieci Sea World. Zaczęliśmy od spaceru po plaży i żałujemy, że całe niebo było zachmurzone bo w takiej pogodzie plaża nie robiła wielkiego wrażenia. Z plaży postanowiliśmy się wybrać jeszcze na Victoria Street Market, ale strach nas trochę obleciał widząc, że to zdecydowanie murzyńskie rejony i białych tu nie uświadczysz. W związku z tym nie zdecydowaliśmy się nawet wysiąść z samochodu i wróciliśmy na wybrzeże z zamiarem odwiedzenia jednak słynnego akwarium. Tu z kolei okazało się, że dziś akwarium zamykają o godzinę szybciej niż zazwyczaj. Zostałoby nam mniej niż półtorej godziny więc uznaliśmy, że to nie ma sensu. Pogoda nie zachęcała do wybrania sie na plażę i zamiast zwiedzania akwarium, wybraliśmy się na jedzenie do uShaka. Widać Durban nie był nam pisany. Nie żałujemy tego bardzo, bo krążąc troszkę uliczkami tego miasto stwierdziliśmy, że to nie grzeszy ono urodą i poza plażą nie ma wiele do zaoferowania. Kończąc jedzenie w restauracji próbowaliśmy jeszcze zarezerwować nocleg na dziś w Tugela Mouth. Odpowiadała nam ta lokalizacja z uwagi na bliskość miejsc, które planowaliśmy odwiedzić kolejnego dnia. Niestety rezerwowanie przez internet słabo nam szło, a nie chcieliśmy tracić czasu na czekanie na email z odpowiedzią. W związku z tym postanowiliśmy pojechać tam jak najszybciej w ciemno i szukać czegoś na miejscu. Na miejsce dojechaliśmy jak jeszcze powinno być jasno jednak z uwagi na ciężkie deszczowe chmury szybko zrobiło się ciemnawo. Na szczęście nie padało, tylko wiał strasznie mocny wiatr. Wiatr był taki, że strach było wystawić nos za drzwi. Na szczęście szybko udało się nam znaleźć nocleg. Mieliśmy do wyboru całkiem duży wygodny pokój, samemu w całym domu, ale bez internetu lub dwa łóżka na wspólnej sali, ale w bardzo przyjemnym miejscu, w towarzystwie innych podróżników i z internetem. Nie uśmiechało nam się w taki huragan spać w pustym domu więc tym razem nocowaliśmy w dormie, ale jako jedyni we wspólnej sali. Całe 12 łóżek było do naszej dyspozycji. Miejsce nazywało się Sensayuma Backpapers i naprawdę polecamy, właściciele super, atmosfera rewelacyjna.