Pobudka, szybkie pakowanie się, odpuściliśmy sobie śniadanie i przed 6 zameldowaliśmy się na nadbrzeżu gdzie już na nas czekała Sharklady. Okazało się, że podrzuciła nas do innej firmy i płynęliśmy z Shark Diving Unlimited. Na miejscu dowiedzieliśmy się, że jest to firma prowadzona przez znanego z programów Discovery Mike Rutzen, a klientami byli miedzy innymi Książe Harry, Halle Berry, Brad Pitt, Leonardo di Caprio czy Orlando Bloom. Na miejscu wszystko zaczęło się od śniadania oraz informacji o pogodzie (woda 16 stopni), krótkiej instrukcji dotyczącej rekinów i zasad podczas nurkowania. Przed siódmą wsiadaliśmy już na łódź i po chwili wypłynęliśmy na ocean. Ponad piętnaście minut zajęło nam dotarcie do miejsca gdzie zakotwiczyliśmy, klatka została zwodowana i zaczęło się wabienie rekinów. Pierwsze sztuki podpłynęły już gdy wszyscy próbowali się wbić w pianki do nurkowania. Po chwili pierwsze 7 osób wskoczyło do klatki i na komendę prowadzącego zanurzało się by oglądać rekiny. Rekiny owszem się pojawiały, ale nie było ich zatrzęsienie były momenty, że przez 5 minut nie było nic. Prowadzący zdecydowali się zmienić kąt ustawienia łodzi, ale niewiele to pomogło. Fala nie była duża, ale i tak nieźle bujało. Kilka osób zaatakowała choroba morska i zajęły się one dokarmianiem ryb zawartością własnego żołądka. Niestety Karolina też odczuła to bujanie i bardziej była skupiona na dokarmianiu więc o nurkowaniu nawet nie było mowy. Marcin dzielnie się trzymał i w drugiej turze wskoczył do klatki. Cały czas rekiny podpływały naprawdę sporadycznie i sporo czasu siedziało się w klatce bezczynnie. Kilka rekinów podpłynęło i nawet 3 razy udało się je wypatrzeć pod wodą. Jeden był naprawdę wielki, podpłynął blisko klatki i było go widać najlepiej. Niemniej nie była to rewelacja. Przejrzystość wody nie była najlepsza więc widać było co najwyżej zarys czy cień rekina. Zdecydowanie lepiej było je widać z łodzi niż z klatki. Po około 2.5 godzinach nurkowania odpłynęliśmy w stronę portu. Marcin dzielnie się trzymał i nie dawał chorobie morskiej, ale powrotną drogę do portu i tak spędził przewieszony przez burtę łodzi (wiadomo w jakim celu). Całość zakończyła się kilka minut po godzinie 10. Na koniec był jeszcze poczęstunek od firmy, który miał zmusić nasze żołądki do normalnej pracy. Zamówiliśmy DVD z wyprawy (250 RND) i wymieniliśmy się adresami emailowymi z innymi uczestnikami. Może uda się wymienić zdjęciami. Podsumowując, rekiny wyglądają super na zdjęciach na stronach internetowych firm tym się zajmujących. Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna, znacznie gorsza. Niemniej nie żałujemy tego, że się na to zdecydowaliśmy.