Lot minął bardzo spokojnie i relatywnie szybko jak na 11 godzin w powietrzu. Samolot był prawie nowy i bardzo wygodny. Całkiem spora ilość miejsca pozwoliła na w miarę komfortową podróż. Dodatkowo okazało się, że stewardesa, która nas obsługiwała to Polka i mieliśmy serwis specjalny ;) Z racji tego, że był to nocny lot to całkiem sporo udało się pospać. Punktualnie o 7:15 nasz A380 delikatnie wylądował i już po chwili po raz pierwszy w życiu postawiliśmy nasze stopy na afrykański ziemi i na półkuli południowej. Kontrola paszportowa minęła bardzo sprawnie, po niej równie szybka i przy okazji mało dokładna kontrola bagażu osobistego. Gdybyśmy chcieli to bez problemu pewnie byśmy wnieśli litrowe butelki z napojami. Godzinę posiedzieliśmy jeszcze przed gatem i punktualnie o 10 wystartowaliśmy dalej.