Zdobycie drugiego co do wysokości szczytu Chorwacji (sv. Jurę 1762 mnpm) było w naszych planach zanim wyjechaliśmy z Poznania. Najbardziej nam zależało na podejściu z samej Makarskiej, ale ze znalezionych w internecie relacji wynikało, że to nie takie proste i trzeba się liczyć z 6-7 godzinnym podejściem, a później jeszcze pewnie porównywalny czas na zejście. Jak pytaliśmy się lokalsów to otrzymywaliśmy różne odpowiedzi. Od 3.5 do 6-7 godzin oraz informację, że należy bardzo uważać na węże. Trochę nas to wystraszyło, ale nie zmieniło naszego nastawienia. Zadecydowało jednak to 6-7 godzin na podejście. Zdecydowaliśmy się na podjazd samochodem na parking w okolicę góry Vošac, około 1300 mnpm i dalej ruszenie piechotą. Tutaj również nikt nam nie potrafił odpowiedzieć ile czasu to będzie trwało. Odpowiedzi były od 2 do 5 godzin. Mimo to postanowiliśmy spróbować. W związku z tym pobudka tym razem była bardzo wczesna gdyż zależało nam by wyruszyć na podjazd pod górę sv. Jure jak tylko otworzą bramy Parku Przyrody Biokovo. Po poczytaniu kilku relacji o tej drodze, o tym jak jest trudno, o tym jak jest wąsko, o tym jak ciężko się wyminąć nabraliśmy wyobrażenia, że to będzie coś podobnego jak pokazywane podjazdy w programach "Drogi śmierci". Stąd decyzja by wyruszyć o 7:00, by nikt jeszcze nie zjeżdżał, by chociaż w jedną stronę uniknąć mijanek. Po szybkim śniadaniu odpowiednio wyposażeni (długie spodnie i wysokie buty) około 6:40 ruszyliśmy w kierunku parku czyli na Vrgorac. Na miejscu byliśmy około 6:50, ale już strażnicy parku byli na miejscu. Po opłaceniu wjazdu (50 kn od osoby) i kolejnym zapytaniu o czas podejścia z Vosač na Jure (odpowiedź brzmiała 6h w jedną stronę) ruszyliśmy autem w górę w kierunku odległego o 23 km szczytu. Postanowiliśmy sami sprawdzić ten szlak. Droga na górę na pierwszych 4-5 kilometrach była wystarczająco szeroka by minąć się bez zwalniania. Dalej było już trochę bardziej wąsko, ale również bez tragedii. Bardzo często były mijanki i to ułatwiało jazdę. Nie wiemy jak ostatnie 5km bo my tyle km przed szczytem zostawialiśmy auto na parkingu. Tuż obok parkingu był czerwony szlak na sv. Jure z informacją, że do szczytu jest 2.5h czyli pikuś. Ruszyliśmy ścieżką w górę, szlak był dobrze oznaczony i pierwsze 2-3 km lekko w górę. Od momentu połączenia się ze szlakiem z Veliko Brdo (1.15h na szczyt) było już bardziej stromo, a ostatni odcinek od przecięcia drogi dla samochodów (0.5h) był bardzo stromy, ale cały czas były łańcuchy więc było ciężko, powoli, ale do podejścia. Po 2:10 od startu zameldowaliśmy się na górze. Widok nie był rewelacyjny z uwagi na kiepską przejrzystość powietrza. Podobno przy dobrej pogodzie widać stąd Włochy. Cały czas atakowały nas chmary jakichś dziwnych owadów co nie było przyjemne. Obeszliśmy dookoła stojącą na szczycie stację nadajnikową by podziwiać widoki na wszystkie strony świata. Porobiliśmy zdjęcia, chwilę odpoczęliśmy i ruszyliśmy w dół. Tym razem najtrudniejszy odcinek (ten z łańcuchami) sobie odpuściliśmy i w dół pierwszy odcinek zeszliśmy asfaltem - drogą dla zmotoryzowanych. Dopiero od skrzyżowania szlaku z drogą wkroczyliśmy na szlak pieszy. Schodzenie jak to zazwyczaj bywa trochę się nam dłużyło, ale łącznie po 5:48 godzinach marszu wróciliśmy do samochodu (wg endomondo razem wyszło 11.6km). Żadnych węży nie spotkaliśmy, temperatura była około 20 stopni, wody nam wystarczyło, wyczerpani nie byliśmy i trochę żałowaliśmy, że nie wystartowaliśmy z samego dołu. Zjazd samochodem mimo kilku mijanek też był bardzo łatwy. Te wszystkie opisy, które czytaliśmy są lekko przesadzone. Chyba by dodać dramaturgii relacji. Chorwaci często podjazdy pod dom mają trudniejszy niż ta trasa. Do Makarskiej wróciliśmy około 13:30 więc zdążyliśmy jeszcze wybrać się na plażę by miło zakończyć dzień.