Lenistwo

Jak zwykle na Kubie pobudka była bardzo wcześnie. Po śniadaniu szybko poszliśmy na plażę powygrzewać się na słońcu. Plaża była po prostu niesamowita. Piasek jak nad Bałtykiem czyli rewelacja. Żadnych skał, kamieni czy dużej ilości roślin. Wejście do wody bardzo przyjemne i łagodne, a do tego wszystkiego wspaniałe słońce oraz ciepła i czysta woda. Przezroczystość wody była niesamowita. Pływając na powierzchni bez problemu można było oglądać to co się dzieje 4-5 metrów pod wodą. Nie przypominamy sobie byśmy byli i plażowali wcześniej na takiej plaży. Słońce grzało niesamowicie tylko czasami znikając za chmurami więc regularnie szukaliśmy orzeźwienia w oceanie lub w plażowym barze gdzie zastanawialiśmy się co jest lepsze: daiquiri czy pinalocada, bo mohito nadal nie było dostępne. Obiad nie był rewelacyjny jak zresztą całe jedzenie na Kubie. To jednak nie to co jedzenie w Azji. Po obiedzie dla odmiany więcej czasu spędziliśmy nad basenem. Najbardziej leniwy dzień upłynął nam na wygrzewaniu się na kubańskim słońcu. Wieczorem wybraliśmy się nad ocean podziwiać zachód słońca, a na 21 mieliśmy zarezerwowany stolik w restauracji grillowej tuż przy plaży. Niestety nie było wszystkich dań z karty i musieliśmy brać to co zostało. Kurczak czy wieprzowina się skończyły więc wybraliśmy rybę i wołowinę. Ryba była bardzo dobra, ale wołowina to było jakieś nieporozumienie. Po kolacji obejrzeliśmy jeszcze przedstawienie taneczne zespołu "Romantico". Tego dnia znowu nie udało się nam spotkać żadnej niemieckiej emerytki opalającej się topless. Nie ustajemy jednak w poszukiwaniach.

Zdjęcia (15)

Komentarze (2)