Pobudka była dosyć wcześnie bo o 6:30. Wszystko dlatego, że o 9:00 mieliśmy autobus do Cienfuegos. Tym razem poranek w Trynidad przywitał nas bardzo ładną pogodą. Od rana było ciepło i słonecznie, idealna pogoda na śniadanie na dachu naszej casa. Kiedy wyszliśmy na taras śniadanie jeszcze nie było podane. Była okazja porobić zdjęcia budzącego się Trynidadu z góry. Po chwili usiedliśmy do stołu i na początek przygotowaliśmy sobie kakao. Nie zabieraliśmy się za jedzenie bo nauczeni doświadczeniem czekaliśmy na danie główne czyli jajka i ser plus szynkę. Siedzieliśmy, siedzieliśmy i nic więcej się nie pojawiało. Po 5 minutach uznaliśmy, że to pewnie taka skromna wersja śniadania. Nie myliliśmy się i wyszło na to, że tym razem nasza śniadanie było bardzo bardzo skromne i składało się z bułki z masłem plus miód. Jak widać efektem wcześniejszego targowania się była nie tylko niższa cena, ale też odpowiednio zmniejszone porcje żywieniowe. Nie do końca najedzeni ruszyliśmy na nasz autobus. Był jeszcze pomysł by posilić się pizzą przed dworcem Viazul, niestety przed 9 wszystkie budki były jeszcze zamknięte. Punktualnie o 9:00 wyruszyliśmy autobusem w stronę Cienfuegos.