Dziś w Stanach Zjednoczonych było Święto Dziękczynienia. Wszyscy bez wyjątku objadali się indykami. My nie mogliśmy być gorsi więc na śniadanie były parówki z indyka. Jest jednak małe ryzyko, że nas amerykanie oszukali i parówki zamiast mięsa mają samą celulozę. Poza świętowaniem w takiej postaci dzień upłynął nam spokojnie bez opuszczania Stuart. Słońce świeciło i grzało bardzo mocno a do tego był dosyć mocny wiatr. Postanowiliśmy ten dzień spędzić na leniucha i wybraliśmy się na plażę. Niestety wiatr nad samym Atlantykiem okazał się na tyle mocny, że nie odważyliśmy się z nim zmagać na piasku. Wróciliśmy do domu i kąpieli słonecznych zażywaliśmy na trawniku pod domem. Poza tym dzień upłynął nam na planowaniu kolejnych dni oraz na uzupełnianiu bloga. Jeśli już o blogu mowa to albo nikt tego nie czyta, albo macie uśpioną czujność. By sprawdzić Was celowo dodaliśmy w opisie wyjazdu do Everglades nieprawdziwą informację o tym, że oprócz aligatorów czy żółwi oglądaliśmy również pingwiny. Jest to oczywiście nieprawdą, bo kto widział pingwiny na karaibskich wyspach. W każdym razie fakt jest taki, że nikt tego nie wyłapał. W następnych wpisach może też coś w tym stylu oddamy więc bądźcie czujni.