Tym razem pobudka była o 7, ale z uwagi na zmianę czasu w stanie Utah to tak jak byśmy wstawali o 6. Tym razem spaliśmy w motelu Super8 (nie jak zazwyczaj motel 6) i w cenie noclegu było śniadanie, z którego oczywiście skorzystaliśmy. Nie była to niestety rewelacja: tosty z dżemem plus kawa/herbata, ale za to szybko i na miejscu. Kilka minut po 8:30 opuściliśmy hotel w Moab, by po przejechaniu kilku mil wjechać do parku Arches. Tam najpierw odwiedziliśmy miejsce zwane The Window Section. Samochód zostawiliśmy na parkingu, a sami bardzo łatwym szlakiem o długości 1.6 km zrobiliśmy pętle wokół Turret Arch, South Window i North Window. Wszystkie trzy łuki były przepiękne i robiły niesamowite wrażenie. Ich ogrom, kształt, czerwony kolor skał - to wszystko razem komponowało się we wspaniałą scenerię. Do tego słońce na niebieskim niebie i było po prostu pięknie. Dziś znowu na niebie praktycznie nie było żadnej chmurki więc grzało niemiłosiernie. Jak wróciliśmy do samochodu to termometr pokazywał 37 stopni. Zanim ponownie usiedliśmy w samochodzie musieliśmy poczekać, aż klimatyzacja trochę nam to ułatwi. Prosto stąd pojechaliśmy do głównego naszego celu w tym parku, czyli Delicate Arch. Ruszyliśmy oczywiście reklamowanym jako trudny i dłuższym szlakiem pod sam łuk. Szlak o długości 2.4 km w jedną stronę nie okazał się ciężkim szlakiem, ale jego pokonanie w tym upale wymagało trochę wysiłku. Nam dotarcie pod łuk zajęło odrobinę ponad pół godziny. Sam łuk zgodnie z oczekiwaniami okazał się niesamowity. Ogromny, jednocześnie lekki. Dodatkowo wspaniale położony na wspierającej go skale. Z każdej strony wyglądał wspaniale. Zrobiliśmy mnóstwo zdjęć, mieliśmy okazję zobaczyć zaręczyny amerykańskiej pary. Dziewczyna powiedziała: Yes. Karolina i Kamila twierdziły, że to bardzo romantyczne. Chwilę po radosnych wydarzeniach miały miejsce wydarzenia dramatyczne kiedy to jednemu z amerykanów wypadł z ręki aparat i poleciał w dół po skałach. My swoje sprzęty trzymaliśmy mocno i po zrobieniu kolejnej porcji zdjęć ruszyliśmy w dół. Wybraliśmy się jeszcze na Lower Delicate Arch Viewpoint i nawet do pięt nie dorasta temu co można zobaczyć na górze. Kolejnym punktem do którego się udaliśmy to Devils Garden, stąd łatwym szlakiem o długości 1.3 km w jedną stronę ruszyliśmy do Landscape Arch, czyli do najdłuższego łuku skalnego w parku. Niestety dotarliśmy do niego o takiej porze, że próbując zrobić zdjęcie słońce świeciło prosto w obiektyw i o dobrych zdjęciach nie było mowy. Wróciliśmy do samochodu, było już po 15 i stwierdziliśmy, że na dziś mamy już dość zwiedzania i najlepiej wyruszyć do hotelu. Liczyliśmy, że uda się szybko pokonać dzielące nas od motelu prawie 500 km i załapać się jeszcze na kąpiel w hotelowym basenie. Droga mijała szybko, bo prawie w 100% jechaliśmy autostradą. Do motelu dotarliśmy około 18:30. Znowu jak zazwyczaj było planowanie jutrzejszego dnia, odrobina rozrywki w postaci zimnego piwka, wyjście do McDonalds i spać.