Śniadanie było między 7:30 a 10:00, całkiem dobre - super chleb z pastą z łososia albo kawiorem plus super gofry. Po śniadaniu o 10 mieliśmy spotkanie organizacyjne i o 11 wyruszyliśmy zwiedzać miasto. Widzieliśmy budynek zarządu kopalni, cmentarz ofiar epidemii hiszpanki, odwiedziliśmy kościół Svalbard Kirkę, pochodziliśmy po uliczkach Longyearbyen i odwiedziliśmy muzeum Svalbardu. Był nawet czas wolny, który wykorzystaliśmy na zakupy, degustację lokalnego piwa w punkcie obserwacji ptaków oraz spacer po głównym deptaku w miasteczku. Na koniec dnia mieliśmy bardzo smaczną kolację w restauracji Kroa w centrum miasteczka. To jeden z najsłynniejszych lokali w mieście. Około 20 ruszyliśmy piechotą do naszego hotelu. Po drodze w centrum miasteczka spotkaliśmy dwa renifery skubiące spokojnie trawę tuż przy drodze i nic sobie nie robiące z tego że ludzie podchodzą na 2-3 metry. Po powrocie do hotelu nie było już zapału by robić coś więcej i po szczelnym zasunięciu zasłon poszliśmy spać.