Z hotelu wyjechaliśmy przed godziną 10 i już po kilku minutach jechaliśmy autostradą w kierunku Szwajcarii. Na granicy szukaliśmy gdzie kupić winiety, a okazało się to bardzo łatwe bo po stronie szwajcarskiej czekała kobieta z plikiem winiet (40fr) i całość można było załatwić bez wysiadania z samochodu. Po chwili ruszyliśmy dalej. Jazda na północy Włoch i w Szwajcarii to cały czas piękne widoki za oknem. No może z wyjątkiem momentów, kiedy wyjeżdżaliśmy do licznych na tej trasie tuneli w tym najdłuższego 16 918 metrowego tunelu St. Gottharda. Kilka minut po 13 dotarliśmy do Lucerny, auto zostawiliśmy na jednym z piętrowych parkingów w centrum (7fr/3h) i ruszyliśmy zwiedzać. Na początku odwiedziliśmy kościół jezuitów z bardzo ciekawym freskiem na sklepieniu. Fresk przestawia patrona kościoła, św. Franciszka Ksawerego siedzącego w powozie, który ciągną: słoń, wielbłąd, lampart i koń. Kiedy był on malowany nie było jeszcze ogrodów zoologicznych wiec artysta namalował te zwierzęta według zasłyszanych opowieści i własnych wyobrażeń. Efekt tych prac wyszedł troszkę dziwnie: słoń z uszami wyglądającymi jak wielkie pierogi czy wielbłąd bliźniaczo podobny do konia. Prosto z kościoła udaliśmy się na most Kapliczny (Kapellbrücke) czyli największą atrakcję Lucerny. Po przejściu na drugą stronę mostu krążyliśmy uliczkami starówki podziwiając po drodze między innymi pałac rodziny Am Rhynów czy miejski ratusz (Kornmarkt). Ulicami starówki dotarliśmy do dawnych miejskich fortyfikacji (Museggmauer), muru o długości ponad 800m z licznymi wieżami. Po spacerze wzdłuż muru wróciliśmy na starówkę by skierować się do drugiego drewnianego zabytkowego mostu Młyńskiego (Spreuerbrücke). Po drodze mieliśmy okazję przyjrzeć się wznoszącemu się nad miastem budynkowi hotelu Gütsch wyglądającego bardziej na bajkowy pałacyk niż hotel. Niestety w chmurach był skryty szczyt górującego nad miastem Pilatusa więc nie było nam dane podziwianie go w pełnej okazałości. Po wróceniu na drugi brzeg jeziora Czterech Kantonów wsiedliśmy w nasz samochód i pojechaliśmy dalej.