Rano po szybkim śniadaniu, szybkim pakowaniu ok 10 wyruszyliśmy z San Baronto w podróż powrotną w stronę domu. Pierwszym etapem było podróż do Mediolanu, która minęła dosyć szybko, ale za to z jedną małą przygodą. Otóż w trakcie jazdy nasza nawigacja w samochodzie wyświetliła nam ostrzeżenie o jadącym pod prąd samochodzie na naszej autostradzie i sugestii by nie wyprzedzać, nie używać lewego pasa. Nigdy wcześniej coś takiego nam się nie przytrafiło i całe szczęście, że tym razem ograniczyło się to do suchego komunikatu bez innych bardziej praktycznych doświadczeń autostradowych. Mimo tych ograniczeń do Mediolanu wjechaliśmy około 13:30 i zaczęliśmy się kierować w stronę upatrzonego parkingu w okolicach placu Loreto. Zaraz po wjechaniu do miasta zauważyliśmy znaki „accesso limitato”. Na strefę C byliśmy przygotowani, ale nie mieliśmy pojęcia, że od lutego 2019 obowiązuje strefa B obejmująca prawie cały Mediolan. Nasz samochód z silnikiem o klasyfikacji Euro 6 spełniał wymagania tej strefy, ale aby móc się w tej strefie poruszać samochód trzeba zgłosić np poprzez stronę internetową. Zatrzymaliśmy się i przez ponad pół godziny próbowaliśmy to zrobić. Niestety strona www służąca do zgłaszania aut nie była przystosowana do smartfonów, a poza tym wszystko było w języku włoskim. W związku z tym poddaliśmy się i ruszyliśmy dalej w stronę upatrzonego parkingu. Kilka minut po 14:30 dotarliśmy na nasz parking (via Canzio 1, w cenie 2.5€/2€ za 1h). Z parkingu mieliśmy bardzo blisko do metra (1.5€ za pojedynczy przejazd) i już po 15-20 minutach byliśmy na Piazza del Duomo. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od odwiedzenia katedry Duomo di Milano (3€/os - bilety kupuje się w innym budynku przy placu) z bardzo interesującą rzeźbą przedstawiająca św. Bartłomieja obdartego ze skóry, którą następnie ma przerzuconą przez ramię. Warto obejrzeć rzeźbę również z tyłu by dokładnie przejrzeć się tej skórze. W katedrze znajduje się też jeden z gwoździ, którymi Chrystus był ukrzyżowany. Relikwia umieszczona jest wysoko ponad naszymi głowami, pod sklepieniem, a wskazuje ją czerwona lampka. Oprócz wnętrza katedry weszliśmy/wjechaliśmy również na dach (10€/os schodami lub 14€/os windą). Ponieważ wejście schodami z wózkiem i małym dzieckiem jest mało realne to musieliśmy skorzystać z windy - chociaż dla jednej osoby. Z góry była możliwość przyjrzenia się dokładnie detalom architektonicznym i zdobieniem katedry, pooglądać tłumy na placu przed katedrą oraz podziwiać panoramę Mediolanu np. wypatrując stadionu San Siro. Wielka szkoda, że dla publiczności z uwagi na remonty udostępniona była jedynie około 1/3 powierzchni dachu przez co nie wszystkie kierunki świata były dostępne. Po spędzonych na dachu 15-20 minutach, jak już wybraliśmy się w stronę zejścia to okazało się, że w cenie biletu na windę jest tylko kurs w jedną stronę czyli do góry, a w dół to już każdy idzie schodami. Na szczęście obsługa się zlitowała nad nami i nie trzeba było znosić wózka po ponad 200 schodach. Prosto z katedry wybraliśmy się do położonej przy placu Piazza del Duomo bardzo ekskluzywnej galerii Galleria Vittorio Emanuele II. Bez grubaśnego portfela nie ma co się tam wybierać. Znajdziemy tam sklepy najsłynniejszych marek takich jak Prada, Louis Vuitton czy Gucci. W centrum galerii na posadzce znajdują się mozaiki przedstawiające herby największych włoskich miast. Najbardziej oblegany był herb Turynu gdyż prawie każdy zgodnie z wymyśloną by upokorzyć lokalnego rywala legendą, obraca się na pięcie na genitaliach byka na mozaice przedstawiającej herb Turynu co podobno przynosi szczęście. Wychodząc z galerii dotarliśmy na płac przy, którym podziwialiśmy jedną z najsłynniejszych scen operowych na świecie – La Scalę. Spod opery idąc spokojnym tempem po 15 minutach marszu dotarliśmy pod Zamek Sforzów (Castello Sforzesco). Zamek to dawna siedziba rodziny Sforzów, tych pd królowej Bony Sforza, żony naszego króla Zygmunta Starego. To był ostatni punkt naszego krótkiego zwiedzania Mediolanu. W planach było jeszcze odwiedzenie kościoła Chiesa di San Maurizio al Monastero Maggiore, ale z uwagi na późną godzinę musieliśmy z tej części planów zrezygnować. To nie jedyne plany z których musieliśmy zrezygnować. Chętnie byśmy zobaczyli jeszcze dzieło Leonardo „Ostatnia Wieczerza” w kościele Santa Maria delle Grazie, ale bez rezerwacji biletów kilka miesięcy wcześniej nie ma na to szans. Może następnym razem. Po zwiedzaniu i po powrocie na nasz parking wsiedliśmy do auta by po ponad godzinnej jeździe pełnej stania w korkach dotrzeć do naszego hotelu w oddalonym o kilkanaście kilometrów od Mediolanu Rovello Porro (60€/2os).