Universal - Islands of Adventure

Kolejny dzień w Orlando to czas na kolejny park rozrywki. Tym razem wstaliśmy wcześnie rano i już przed 9 byliśmy w drugim parku rozrywki Universala czyli w "Islands of Adventure". Po doświadczeniach dnia poprzedniego na początek skierowaliśmy się do najnowszej atrakcji czyli do części poświęconej serii filmów z Harry Potterem. Sceneria tej części parku była naprawdę magiczna, tak zresztą jak i cały Harry Potter. Przejażdżka "Harry Potter and the Forbidden Journey" w zamku Hogwart zrobiła na nas ogromne wrażenie. To czego doświadczyliśmy nie dało się porównać z atrakcjami z poprzedniego dnia. To było o wiele, wiele lepsze. Tuż obok zamku były dwa bliźniacze rollercoastery "Dragon Challenge". Szukaliśmy innej atrakcji i przypadkowo trafiliśmy prawie pod samo wejście na rollercoastera. Nie było dużej kolejki i po chwili wahania wsiedliśmy do czerwonego "wagonika". To była naprawdę ostra jazda. Polecamy obejrzeć filmiki. Zielony zostawiliśmy sobie na później. Po takich mocnych wrażeniach udaliśmy się w spokojniejszą część parku na spotkanie z bohaterami z filmu "Park jurajski". Na "Jurasic Park River Adventure" naprawdę można było się zmoczyć. Nawet 1000 słów nie odda tego co można zobaczyć na załączonym filmie. Podsuszyliśmy się odrobinę na słońcu i wyruszyliśmy w stronę krainy "Toon Lagoon". Najwyraźniej za mało nam było wody bo zaliczyliśmy kolejną mokrą przejażdżkę "Dudley Do-Right's Ripsaw Falls" (znowu załączamy 1000 słów). Zapewniamy, że nie wyszliśmy z tego mniej mokrzy niż przed przejażdżką. Marcinowi najwyraźniej było mało bo wybrał się jeszcze na "Popeye & Bluto's Bilge-Rat Barges" (1000 słów) i teraz już był kompletnie mokry. Dobrze, że mocna grzało słońce i dosyć skutecznie pomagało się wysuszyć. W wysuszeniu pomagały również efekty pirotechniczne w sekcji poświęconej filmowi "Spiderman". Na przedstawieniu "The Eighth Vojage of Sindbad" również było sporo ognia i wody. Na szczęście tak usiedliśmy na trybunach, że woda nas tym razem ominęła. Dużo wody było też w atrakcji "Poseidon's Fury", gdzie szczególnie przypadł nam do gustu okrągły tunel, przez który przechodziliśmy, a którego ścianami była płynąca woda. Ściany, sufit to wszystko było wielkim strumieniem wody. Po tych spokojnych atrakcjach przyszła kolej na ostra jazdę. Marcin wrócił do Harrego Pottera na zielonego rollercoastera, a następnie zaliczył "Doctor Doom's Fearfall", czyli coś w rodzaju otwartej (z widokiem na zewnątrz) windy startującej w górę z ogromną prędkością, a następnie spadającej swobodnie w dół. W jedną sekundę jesteś na wysokości 10-tego piętra, a potem spadasz w dół. Oj można poczuć wczorajsze śniadanie. Z ostrej jazdy pozostał nam już tylko najszybszy w parku rollercoaster "The Incredible Hulk Coaster" (1000 słów). Karolina się odrobinę wahała, ale pokonała strach i dzielnie zaliczyła tę niesamowitą jazdę. Ponieważ mieliśmy jeszcze chwilę czasu postanowiliśmy wrócić ponownie do zamku Hogwart. Po odstaniu 45 minut w kolejce kolejny raz odbyliśmy przelot na miotle wspólnie z Harry Potterem. Po tej przejażdżce pełni wrażeń i na szczęście już wysuszeni wróciliśmy do Stuart. Podsumowując oba parki, to ten drugi był o wiele ciekawszy. Wydaje się nawet, że kolejki były w nim krótsze. Zresztą podobnie jak wczoraj wszystko było doskonale zorganizowane, nawet jak trzeba było czekać to w trakcie stania w kolejce mijało się dodatkowe atrakcje pozwalające umilić czas oczekiwania. Ponadto nawet jak kolejki były bardzo długie to poruszały się bardzo szybko i nie miało się wrażenia, że nie zbliżamy się do oczekiwanej atrakcji. Oba parki szczerze polecamy. Najlepiej przyjść od samego rana i uważamy, że nie ma sensu kupować biletu na jeden dzień na dwa parki. W jednym parku jest atrakcji na więcej niż cały dzień, a odwiedzenie dwóch parków w jeden dzień spowoduje, że każdy z parków poznamy tylko pobieżnie.

Zdjęcia (6)

Komentarze (0)