Tym razem nigdzie się nie spieszyliśmy. Ze spokojem zjedliśmy śniadanie w hotelu, uzupełniliśmy bloga i około 10 wyruszyliśmy na plażę. Clearwater znane jest z doskonałych plaż o czym przekonaliśmy się po pokonaniu raptem 7 km, które dzieliły nas od Clearwater Beach. Samochód zostawiliśmy na parkingu tuż obok plaży i po chwili ukazał się nam cudowny widok. Plaża wyglądała nieziemsko. W końcu to plaża z 6 miejsca klasyfikacji "Top 10" najlepszych plaż Florydy. Szeroka, woda ciepła, czysty, niesamowicie biały i miałki piasek jakiego jeszcze na żadnej plaży nie spotkaliśmy. Po prostu bajka. Do pełni szczęścia brakowało nam tylko jednego niestety bardzo istotnego składnika jeśli chodzi o plażowanie, a mianowicie słońca. Tego dnia schowało się za chmurami i tylko od czasu do czasu mocniej pogrzało. Nie było już tak jak dnia poprzedniego kiedy upał lał się z nieba nieprzerwanie. Może to nawet dobrze, bo dzięki temu Marcin nie spalił się kompletnie. I tak od wczoraj wygląda jak dorodny rak. Hmmm, takie są skutki przebywania za długo na słońcu bez wcześniejszego posmarowania się kremem. W każdym razie mimo połowicznego słońca spędziliśmy ten dzień na plaży. Najpierw na głównej plaży w Clearwater Beach, a następnie wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy kilkanaście kilometrów na północ na wyspę Honeymoon Island.