Po szybkim śniadaniu w hotelu pojechaliśmy do miejscowości Port Orange by obejrzeć piękną latarnie morską "Ponce de Leon". Niestety nie mieliśmy czasu by czekać do 10:00 na otwarcie jej dla zwiedzających więc obejrzeliśmy ją jedynie z zewnątrz. Po tej atrakcji pojechaliśmy wzdłuż wybrzeża na północ do miejscowości Daytona Beach. Nazwa Daytona wiele mówi wszystkim fanom motoryzacji i sportów motorowych. Daytona żyje samochodami. To tutaj widzieliśmy supermarket samochodowy, w którym na jednym placu stało łącznie ponad 6000 samochodów gotowych do zabrania od ręki. To również tutaj jest słynna plaża Daytona Beach charakteryzująca się tym, że jest ona dostępna dla samochodów. Wzdłuż plaży wytyczone są dwa pasy ruchu po jednym dla każdego kierunku. Samochodem można wjechać na samą plażę, zatrzymać się i plażować tuż przy zaparkowanym samochodzie. Coś w sam raz dla zmotoryzowanych i leniwych Amerykanów. My niestety nie mieliśmy dużo czasu na zapoznanie się z plażą, więc po krótkim zapoznaniu z oceanem wsiedliśmy w samochód i wróciliśmy na drogi o utwardzonym podłożu, by szybko pojechać w stronę największej atrakcji tej miejscowości czyli w kierunku toru wyścigowego Daytona International Speedway. To tutaj odbywają się słynne wyścigi serii Nascar czy wyścig Daytona 500. My w wyścigach nie braliśmy udziału, ale odbyliśmy blisko 2 godzinną wycieczkę po torze. W międzyczasie mieliśmy okazję podziwiać sesję treningową przed 24-godzinnym wyścigiem Rolex 24. To było naprawdę ciekawe i naprawdę głośne.